Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi alkor z miasta Łodzi. Od marca '12(włącznie) przedyrdałam 9936.34 kilometrów w tym 3841.50 po szeroko pojętych krzakach.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy alkor.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wyjazdy

Dystans całkowity:1642.27 km (w terenie 1163.65 km; 70.86%)
Czas w ruchu:19:24
Średnia prędkość:17.51 km/h
Maksymalna prędkość:37.00 km/h
Liczba aktywności:63
Średnio na aktywność:26.07 km i 2h 46m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
13.64 km
h km/h:
Maks. pr.:15.80 km/h
Temperatura:5.0
Rower:Meta

Święte vol. 2 dzień 2

Piątek, 7 lutego 2014 · dodano: 11.02.2014 | Komentarze 0

Tym razem bez powtarzania trasy z poprzedniego wyjazdu. Oczywiście klasycznie się pogubiliśmy- próby jechania zgodnie z mapą/oznaczeniami średnio się udawały także wycieczka odbyła się na pałę jak tylko można.;)
Miała być króciutka- ot, mała, szybka pętla przed przejazdem na Jurę.
Mała to była... ogólnie rzecz biorąc- ćwiczyliśmy spacer z rowerem:D a nawet jak dało się jechać, no cóż, prędkość maksymalna wskazuje że opory nawierzchni były znaczne;)

Dawno żaden wypad mnie tak psychicznie nie wymęczył. A górę o wdzięcznej nazwie Patrol(fajne imię dla psiura) planuje jeszcze trochę przeklinać... Wypych wypychem(mu-si być) ale tak kijowego zjazdu to się nie spodziewałam.
Aczkolwiek nie, że było tylko źle- bo przygoda generalnie fajna, a wrażenia jakich dostarcza pękajacy pod kołami lód- bezcenne.

Tak czy siak jedno jest pewne- udało mi się spełnić obietnicę daną Xanagazowi w komentarzach pod  styczniowym wyjazdem, że sie poprawie i będzie śnieg. Był. Dużo.
Za to zdjęć z tego dnia to w sumie nie ma.




Dane wyjazdu:
32.00 km
h km/h:
Maks. pr.:28.00 km/h
Temperatura:5.0
Rower:Meta

Święte vol. 2 dzień pierwszy

Czwartek, 6 lutego 2014 · dodano: 10.02.2014 | Komentarze 0

No, i tak wyszło ze dobrze że po poprzednich GŚ nie zmieniłam opon bo w przerwie ani razu, na żadnym rowerze, tyłka nie posadziłam- zimno. Inna rzecz, że pierwotnie tych Świętych w planach nie było. Była tylko późniejsza Jura w ramach zlotu Forum ET ale jakoś tak się złożyło, że w efekcie dwie wycieczki to właśnie Pagóry, a zlotowo ogarnęliśmy tylko jednego tripa(chciałam jeszcze kolejnego w niedzielę ale Pan Gantar odmówił współpracy:<).

W porównaniu ze styczniowym wyjazdem było ciężej z jazdą, szczególnie pierwszego dnia, bo w dużej mierze albo totalny roztop(ale przynajmniej było naprawdę ciepło:)) albo znów ślizgawka. Tak czy siak- dużo walki o przyczepność tym samym trip ograniczył się do dotarcia na Miedziankę, obadania jej tym razem dokładnie(fajna!:)) i powrotu częściowo po własnych śladach.
Tak zupełnie bez sensu w teorii, a w praktyce bardzo mi się podobało. No, i obejrzałam sobie rzeźby przy Piekle pod Skibami za dnia. Chociaż najtrajdu tez trochę się trafiło:)

Kolejny powrót na pewno będzie chociaż raczej jak się sucho zrobi. Tak dla odmiany.

Track:
Jakieś zdjęcia z telefonów:












Dane wyjazdu:
37.00 km
h km/h:
Maks. pr.:27.50 km/h
Temperatura:5.0
Rower:Meta

Pagóry Świętokrzyskie dwa.

Sobota, 18 stycznia 2014 · dodano: 19.01.2014 | Komentarze 5

Dzień drugi i, jak się później okazało, niestety ostatni. Ostatni bo prognozy na niedzielę były tak zniechęcające, że podjęliśmy decyzję o powrocie po tripie. A szkoda, bo wycieczka zaplanowana na niedzielę zapowiadała się bardzo ciekawie- stanowczo trzeba będzie ją zrealizować:) 
Poranna zmiana planów wpłynęła też na pewną zmianę trasy- musieliśmy się rano zapakować do auta i opuścić kwaterę co zeżarło trochę czasu także  ucięliśmy szlak w jednym miejscu. Co do zasady- poza tym miejscem oraz fragmentami gdzie ginęła, to jechaliśmy sobie zieloną geologiczną ścieżką dydaktyczną- serdecznie polecam:)
Polecieliśmy sobie głownie po Pasmie Chęcińskim i Grząbach Bolmińskich, symbolicznie zahaczając o Pasmo Zelejowskie. Taka pętelka:


Trochę jak PKWŁ;)


Traska leciała przez bardzo zróżnicowane tereny, nawet przez dwa Piekła:D. W ogóle w tych górach jaskiń o tej nazwie jest sporo. My mijaliśmy Piekło Milechowy, a do Piekla pod Skibami nawet żeśmy wleźli. Ale o tym chwilę później.
Na górze Milechówce, poza Piekłem, jest naprawdę fajny zjazd wśród kamieni- niesamowity klimat. Zresztą taki towarzyszył nam przez całą drogę tak w dzień jak i po zmroku bo było dość mgliście.

Czas niestety, gonił i nie pozwolił na dalszą eksplorację Rezewatu Milechowy... bardzo nam bowiem zależało aby zjazd z Miedzianki, teoretycznie głównego punktu tej wyrypy zrobić jeszcze za względnego dnia. Miedzianka pierwotnie rzeczywiście była naszym celem ale tak się z czasem i wszystkim poukładało, że nawet się szczyt nie wtachaliśmy tylko jakoś bokiem stoku dobiliśmy do zjazdu i hajda;). Okazał się, że naprawdę dobrze, że nie eksplorowaliśmy góry bo rzeczywiście dzienne oświetlenie, nawet nikłe, sprzyjało temu fragmentowi;). Nic to - bliższe spotkanie z Miedzianką, na którym bardzo mi zależy zostanie na przyszłość. Tak sobie myślę, że po prostu trzeba będzie jeszcze raz zrobić tę pętlę. Tylko tym razem nie rezygnować z Grzyw Korzeczkowskich i poświecić trochę czasu na zapoznanie z miejscówkami, które teraz byliśmy zmuszeni potraktować po macoszemu.
Chyba własnie zrodził mi się w głowie plan na kolejny weekendu w Świętych:)





Co tam dalej... a dalej będzie o najtrajdzie ciemność nas bowiem złapała coś koło 15km od auta. Tym samym ku mojej wielkiej uciesze trzeba było odpalić światło i dawaj w las:) najlepszy efekt był przy Jaskini Piekło nad Skibami gdzie jak się okazało stoją rzeźby diabłów- mniej więcej wysokości człowieka. Moment jak wlazłam w końcu po schodach prowadzących w okolice jaskinieniezbyt lubię nosić rower na myk-myku, a nawet jakbym lubiła to i tak dyrda mi się za nisko, zahaczając o stopnie więc takie wspinaczki nie należą do moich faworytów) i w tej totalnej ciemności strumień z lampiszona doświetlił taką figurę był momentem w którym z wrażenia prawie bym zleciała z tych schodów:D.
W dzień bym pewnie psioczyła po kiego, nomen omen, diabła takie rzeźby stawiać a tu proszę- w nocy JEST efekt. Niestety zdjęcia diabłów nie wyszły. Najtrajd zrobił się jeszcze ciekawszy jak światło padło i dziesięć/piętnaście minut do zabudowań żeśmy jechali doświetlając sobie drogę ze smartphona//lokowanie produktu\\X-cover2 ma zacną latarkę//koniec lokowania produktu\\.






Ta wycieczka to też moja gleba. Gleba ze spektakularnym przekręceniem całego kokpitu. Na równym. Ale śliskim. A geneza spotkania z Matka Ziemią była taka, że sobie jadę, nawet coś dokręcam bo taki miły zjazd, aż tu nagle słyszę hamulce, znajdującego się przede mną, Gantara. Myślę sobie "matko, jak on na czymś takim hamuje to znaczy, że na drodze jest coś przez co zginiemy". To dawaj po klamkach. Niestety do wyboru było wyratować się z poślizgu, a i tak wbić w Gantara bądź hamować dalej licząc na sama-nie-wiem-co. Wybrana bramka numer 2 zakończyła się pięknym zaryciem w glebę. 
DHFy psia ich mać;)
A, na drodze nic nie było. Gantara po prostu... atakowały gałązki.






Dane wyjazdu:
16.64 km
h km/h:
Maks. pr.:27.40 km/h
Temperatura:4.0
Rower:Meta

Pagóry Świętokrzyskie raz.

Piątek, 17 stycznia 2014 · dodano: 19.01.2014 | Komentarze 0

"Pagóry" bo z górami- górami to mało wspólnego mają ale okazały się genialną miejscówką. Nie byłam tam nigdy wcześniej ani z buta, ani na rowerze. W tej drugiej wersji na pewno będę wracać:)
Wypad był zaplanowany pierwotnie na koniec 2013 roku jako jednodniówka, z powodów różnych przesunął się w czasie i ewoluował w wypad piątkowo- weekendowy, a z powodu aury na niedzielę zrobił się piątkowo- sobotni.
Ot, tyle tytułem wstępu.

Dzień pierwszy z założenia miał być taki na rozkręcenie- króciutka wycieczka w drodze na kwaterę i tyle. No, miało być jednak trochę dłużej:P po zrobiliśmy w końcu tylko Pasmo Posłowickie,  w planach był jeszcze wypad na drugą stronę asfaltowej drogi tj. na sąsiednie Pasmo Dymińskie, a konkretnie objechać sobie Telegraf. No, ale- najpierw ja zajechałam do Gantara jakieś 45 minut później niż miałam potem trzeba się było spakować porządnie, potem Gantar nie umiał zdjąć blokad z auta, potem coś, potem inne coś i w końcu z Radogoszcza żeśmy za południowe granice Łodzi wyjeżdżali prawie godzinę. Z tego co wiem, z relacji- spałam bo noc był ciężka, to przez pierwszą połowę drogi za bardzo się energicznie nie dało jechać bo aura nie sprzyjała.
Tym samym zanim dojechaliśmy do miejsca startu wycieczki, zanim wypakowaliśmy rowery i takie tam zrobiła się jakaś 13- niezbyt dobra godzina startu jak na tę porę roku;)

Sama wycieczka bardzo- bardzo przyjemna, taki mały interwal, a nawet trafił się jakiś jeden wypych i jedno(moje, oczywiście) sprowadzanie. Było też jedno znoszenio-zjazdo- na- butach- schodzenie przez straszne krzaki z rowerami. Góry w końcu;)
Trafiła się tez ścianka, która również ukradła nam trochę czasu- bo sobie wymyśliłam, że ją spróbuję zjechać. Za którymś tam z kolei razem się udało. Postępy, Proszę Państwa:D

Końcówkę jechaliśmy już po ćmoku, zastanawiając się czy robimy najtrajda na ten Telegraf. W każdym razie decyzję pomogły podjąć aura, która w momencie zjechania do auta uraczyła nas deszczem i fakt,  że owszem wzięłam ładowarkę do jedynego akumulatora który mi został, ale co z tego jak przejściówka do normalnych gniazdek została w takowym gniazdku. W Łodzi;).
A jednak lampiszon był bardziej potrzebny na dzień następny.

No, to teraz track i trochę zdjęć niskich lotów:

















Dane wyjazdu:
19.00 km
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:Meta

Wilkowice->Magurka Wilkowicka->Czupel->Wilkowice i BONUS

Środa, 18 grudnia 2013 · dodano: 21.12.2013 | Komentarze 7

Ależ ambitny tytuł wytworzyłam... zielonym(prawie bo żeśmy go zgubili w pewnym momencie i wylądowaliśmy praktycznie na żółtym z poprzedniej wyprawy na Magurke:P) dostaliśmy się(dobra... wepchnęliśmy. Prawie wszystko. Bo kawałek dało rade jechać. Ale skromny.) na Magurkę, dalej niebieski na Czupel i czerwonym do Wilkowic. Ne lubię tego zjazdu, a ten zjazd nie lubi mnie. Za szybko się nabiera prędkości, a potem jest strumień. Strumień w zimie jest zły. Pod koniec ewentualnie można jechać:D




Oczywiście tradycji musiało stać się zadość i trzeba bo spotkać ZWIERZA, tym razem kociego:

BONUS to info dla posiadaczy Yarisów, który jeszcze nie sprawdzili- w tę pchłę daje rade wepchnąć całkiem sporo:
->dwa człowieki, jeden konkretny endurak i szpeje na jakieś 1,5 osoby:D//1 dzień:

>dwa człowieki, dwa enduraki, szpeje dwóch osób i bagaże//5 dni:


Te dwa ostatnie, doskonałe inaczej foty, kosztowały mnie ponad 40 zł. Bo mojej ośce z tylnego koła tak się spodobało w górach, że postanowiła skorzystać z okazji i zwiać na parking. Te cztery dychy to sobie Pocztex policzył za dostarczenie jej do domu. Chyba nawet ją przejechałam ale na szczęście gwint nie ruszony:)


Dane wyjazdu:
27.00 km
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:Meta

Cuda, Panie! Śnieg! W grudniu! W górach!

Wtorek, 17 grudnia 2013 · dodano: 20.12.2013 | Komentarze 3

Wilkowice->Szyndzielnia->prawie, że Klimczok;)->Magura->pogubiliśmy się:P->Wilkowice

Tytuł wziął się z wielkiego focha Gantara na śnieg, który bezczelnie zalegał w górach:D wycieczka, jedyny romans ze Śląskim tego wypadu, była w dużej mierze spacerowa... a to wypych, a to spych bo konsystencja śniegu średnio pozwoliła zjeżdżać od pewnego momentu. Natomiast wywołała u wspomnianego dużo frustracji.
Ja i tak więcej pojeździłam bom lżejsza(ale rower cięższy;)) i miałam bardziej przystosowane opony dzięki temu mniej się zapadałam niż Gantar. I może dlatego, w sumie, jestem cholernie zadowolona z tego wypadu, mimo że końcówka nie była zbyt przyjemna... pogubiliśmy się, a ja jestem debilem i nie zabrałam mojego reflektora ani żadnej lampki pozycyjnej.
Ale przygoda zacna:)
Tego dnia też napotkałam psią przeszkodę:

Najpierw było tak:



Potem tak:







A potem się nie dało jechać:P




Z innej beczki- straszny jest ten nowy "system" tworzenia wpisów... jeszcze bardziej mi się odechciewa:\


Dane wyjazdu:
16.30 km
h km/h:
Maks. pr.:32.00 km/h
Temperatura:
Rower:Meta

Testów nowych maszyn ciąg dalszy...

Poniedziałek, 16 grudnia 2013 · dodano: 19.12.2013 | Komentarze 2

... czyli pierwszy z trzech tripów po przeniesieniu się z Siedziby do Wilkowic.

Nowe maszyny to:
-gantarowy Spec

All your Roubaix are belong to us!-> czyli dlaczego ja tam się jednak cieszę, że w ostatnim momencie zrezygnowałam ze ściągnięcia do Polandu Speca Enduro i skończyłam jeżdżąc na Mecie... ale temu konkretnemu Stumpiemu trzeba przyznać, że od kiedy go pierwszy raz poznałam, jeszcze za czasów gdy śmigał na nim Marcin, to stwierdziłam że ma w sobie "coś".
-mój Commencal(który jest słynny ze swoich oczojebnych kolorków więc oczywiście mój jest szary:P)


Trip znów zahaczył o Magurkę(tylko raz uciekliśmy z Beskidu Małego w Ślaski... skończyło się foszkiem. O, dziwo nie moim:P ale to w następnym wpisie) tylko innym szlakiem, dalej kawałek w stronę Czupla i odbicie czornym do Wilkowic- genialny zjazd, na który spotkaliśmy taką straszliwą przeszkodę:



Tu track w dwóch kawałkach:
/11023233
/11023233

A tu trochę fot:








Dane wyjazdu:
25.00 km
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:Meta

"Dobry lodzik nie jest zły" czyli trip ekipy z forum ET. BB-Magurka-Gaiki-BB

Sobota, 14 grudnia 2013 · dodano: 19.12.2013 | Komentarze 0

Jakoś tak nie umiem pisać relacji nie na bieżąco... wszystko sprowadza się do tego, ze po dość upierdliwej piątkowej podróży(diabelsko długi wyjazd z Łodzi, mgła, świecące po oczach auta z naprzeciw i takie tam) dotarliśmy z Gantarem, ściągając po drodze z Myszkowa Adriana, do Siedziby Głównej w BB:D
W rzeczonej Siedzibie wyszli nam naprzeciw Szef Wszystkich Szefów i mkk- w takim oto doskonałym składzie zalegliśmy na wielogodzinne rozmowy poważne i mniej, mocno wspomagane izotonikiem enduraków i jemu podobnymi plus skręcaliśmy rowery(głównie to mój)- o dziwo dzień później nic nikomu nie odpadło:P
Jakieś dwie godzinki snu i czas powitać resztę, kilkunastoosobowej ekipy(fota jest już "po" i nie zawiera mastersa, który ją czynił):

O, a tu galerie:
Dłuższa(sporo;)) Adriana
i bardziej skompresowana mastersa
Niewątpliwie atrakcją był zjazdowy Bergamont z Dorado i... trzema krosiarskimi blatami:P
Zaś tytułowy lodzik... powiedzmy większa część ekipy doświadczyła bliższych z nim spotkań;) dla niektórych były one nawet dość bolesne.


Dane wyjazdu:
40.00 km
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:Kradziony

Ostatnie tegoroczne ET.

Piątek, 20 września 2013 · dodano: 15.10.2013 | Komentarze 3

Tj. edycja myślenicka.
W dzień zawodów poruszałam się autem ale nie zmienia to faktu, ze trzeba było to wszystko wcześniej oznakować. I przetestować kolejnego fulla;)
Nie mam, stanowczo, weny na opis. Zresztą jej brak widać też po tym jaka obsuwę miałam z uzupełnianiem.


Dane wyjazdu:
12.00 km
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Rower:Kradziony

ET Szklarska- obsługa zawodów.

Sobota, 17 sierpnia 2013 · dodano: 19.08.2013 | Komentarze 3

Czyli to po co tam jeżdzę(poza innymi rzeczami, po ktore jeżdżę). Start jedynki, kolejny zjazd nią(Boże....), mała wycieczka na metę piątki, objechanie i kontrola odcinka i pikanie.
Szczerze mówiąc jak na trawers to szybko wpadali w 'bramkę'. Aż za:D



Foty by: Shem


stat4u